Kibice Flamengo poszli spać z czymś trudnym do przetrawienia poza kolejną porażką w Copa Libertadores: niedawne przykłady innych, skromniejszych drużyn przeciwko tym samym rywalom co Rubro-Negro.
Palestino, które w nocy z wtorku na środę wygrało 1:0 z Flamengo przy prawie pustym stadionie Francisco Rumoroso w Coquimbo, było tym samym zespołem, który został rozgromiony 0:4 przez Bolívar u siebie (grając przed własną publicznością w Rancagua). A w zeszłym tygodniu skromne zwycięstwo 1:0 nad Amazonas na stadionie Maracanã w Copa do Brasil również spotkało się z dużą krytyką. Jeszcze bardziej teraz, gdy Ponte Preta grała przeciwko nim w Série B i wygrała 3:0 u siebie.
Tymczasem Flamengo zamieniło złą passę w rutynę. Podopieczni trenera Tite w sześciu ostatnich meczach odnieśli tylko jedno zwycięstwo, właśnie przeciwko Amazonas. I to prezentując bardzo słabą grę. Na tle skromnego Palestino, Rubro-Negro wydawali się zimniejsi niż mroźna, deszczowa noc w Coquimbo. Drużyna była rozproszona, czasem odsłonięta i często ospała, zwłaszcza w pierwszej połowie. Polegała zbyt wiele na Nicolásie de la Cruzie, aby coś zbudować w ofensywie.
Pamiętasz równowagę w przemówieniu Tite, mówiącym że jeśli Flamengo nie straci goli, to z pewnością będzie atakować ze względu na jakość graczy? Statystyki ofensywne pokazują, że już nie jest tak: w tej serii sześciu meczów zdobyliśmy zaledwie trzy gole. W Coquimbo, Rubro-Negro mieli 64% posiadania piłki i 17 strzałów, ale znów nie zdobyli bramki. I chociaż grał słabo, wciąż miał szanse przeciwko bardzo ograniczonemu Palestino.
"Ah, ale ten facet trafił strzałem, który zdarza się tylko raz w życiu i raz w śmierci." - jak chciał powiedzieć na konferencji prasowej Agustín Rossi, choć nie w tych samych słowach. Oczywiście, była to głównie zasługa Fernando Cornejo, który oddał strzał nie do obrony. Ale to nie jest wymówka, ponieważ Palestino miało jeszcze dwie dobre szanse: jedną obronił Agustín Rossi w pierwszej połowie, a drugą zmarnował Junior Marabel. A Flamengo, z takim zespołem i składem, powinno łatwo wygrać, nawet tracąc bramkę.
Prawdą jest, że Tite zmaga się z dwoma znaczącymi osłabieniami: Ericka Pulgara i Giorgiana de Arrascaety (którzy razem stanowią 66% składu środkowego pola Flamengo). Ale nie można winić tylko tego, podobnie jak nie jest to tylko kwestia utraty pewności siebie, jak sam szkoleniowiec przyznał na konferencji prasowej.
Pod względem taktycznym Flamengo stanęło w miejscu, straciło urok i zaczęło bardzo cierpieć przy stałych fragmentach gry. Pod koniec meczu w drużynie panował chaos, a Fabrício Bruno i Léo Pereira grali w ataku między Pedro a Gabrielem Barbosą.
To, co uratowało wieczór, to gra Évertona Cebolinhi. Powrót skrzydłowego po kontuzji, grającego pełne 90 minut i mającego udany występ, był pewnego rodzaju pocieszeniem.
Porażka wypchnęła Flamengo poza strefę dającą awans do 1/8 finału Copa Libertadores. Mając na swoim koncie zaledwie cztery punkty (dwa za Palestino), Rubro-Negro teraz zajmują trzecie miejsce i widzą rosnące ryzyko wstydliwego braku wyjścia z grupy. Dlatego teraz czeka ich "wcześniejszy finał" przeciwko liderowi Bolívarowi w przyszłym tygodniu na stadionie Maracanã. Wcześniej jednak, podopieczni trenera Tite zmierzą się w sobotę z Corinthians w ramach 6. kolejki Campeonato Brasileiro.
- dodał: MentiX
- 09.05.2024; 07:06
- źródło: globoesporte.com
- foto: Twitter Flamengo
Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać komentarze
Brak komentarzy
- Éverton Cebolinha
- Uraz: zerwanie ścięgna Achillesa w lewej nodze.
- Powrót: Marzec 2025.
- Matías Viña
- Uraz: zerwania więzadła krzyżowego przedniego prawego kolana.
- Powrót: Kwiecień 2025.
- Pedro
- Uraz: zerwania więzadła krzyżowego przedniego lewego kolana.
- Powrót: Maj 2025.