Rozgrzewka przedmeczowa, dramat z utratą gola, przełom w historii, celebracjatytułu... Rok temu Flamengo świętowało swój drugi tytuł Copa Libertadores. Oto krótkie streszczenie drogi Mengão do triumfu nad River Plate na stadionie Monumental w Limie, które zapewniło zdobycie najważniejszego klubowego pucharu w Ameryce Południowej.
Kibice Flamengo musieli czekać dokładnie długie 38 lat, aż ich ukochany zespół ponownie okaże się najlepszy w Ameryce Południowej. W dniu 23 listopada 2019 roku, czyli dokładnie 38 lat od triumfu zespołu, w którym grały takie legendy jak Zico, Leonardo, Júnior, Adílio, Andrade, czy Nunes, Rubro-Negro prowadzeni przez Jorge Jesusa mając w składzie Gabriela Barbosę, który został najlepszym strzelcem rozgrywek - 9 bramek, Bruno Henrique uznanego za najlepszego piłkarza, Giorgiana De Arrascaetę, czy Diego wygrali z River Plate na stadionie Monumental w Limie, w pierwszym pojedynczym finałowym meczu w historii rozgrywek. Ale zacznijmy od początku.
Flamengo, jaki wicemistrz Campeoanto Brasileiro z 2018 roku, podczas losowania fazy grupowej trafiło do Grupy D z boliwijskim San José, urugwajskim Peñarolem i ekwadorskim LDU Quito. Rubro-Negro byli uznawani za faworyta swojej grupy, z której nie powinni mieć trudności z awansem. Jednak rzeczywistość okazała się inna.
Pierwsze spotkanie w najważniejszych klubowych rozgrywkach na kontynencie, Mengão prowadzeni jeszcze przez Abela Bragę rozpoczęli od wyjazdowego spotkania z San José. Grając na wysokości 3700 metrów nad poziomem morza w Oruro, Flamengo po ciężkim boju odniosło skromne jednobramkowe zwycięstwo, a autorem jedynej bramki w grze był Gabriel Barbosa, który pokonał bramkarza rywali po podaniu od Bruno Henrique. Po wygraniu pierwszego spotkania, droga do awansu wydawała się być łata i prosta, tym bardziej, że dwa kolejne mecze, zespół rozgrywał przed swoimi kibicami na stadionie Maracanã. W pierwszej domowej grze, zespół z Gávea spotkał się z LDU Quito i było to pierwsze starcie obu klubów w historii. Dla Flamengo był to także jubileuszowy 50. występ w historii Copa Libertadores na stadionie Maracanã. Miejscowi nie mieli problemu z pokonaniem Ekwadorczyków wygrywając 3:1. Mając komplet punktów po dwóch kolejkach, w kolejnej grze Rubro-Negro mierzyli się z Peñarolem i zawiedli. Mając rekordowe wsparcie swoich kibiców, podopieczni trenera Abela Bragi zagrali bardzo słabe zawody, nie potrafili stworzyć żadnej akcji, która zagroziłaby bramce rywala, za co zostali ukarani straconą bramką w ostatnich minutach spotkania. Porażka kosztowała Mengão nie tylko stratę punktów, ale i pozycji lidera w grupie. Zespół z Rio de Janeiro w kolejnej kolejce mierzył się ze słabiutkim San José i pokazało swoją siłę, gromiąc rywala aż 6:1. Triumf pozwolił podopiecznym trenera Abela Bragi na odzyskanie fotela lidera w Grupie D oraz podniesienie morale, gdyż awans do fazy grupowej był już na wyciągnięcie ręki, wystarczyło wygrać jedno z dwóch pozostałych wyjazdowych spotkań. W teorii nic trudnego, ale rzeczywistość okazała się inna. W przedostatnim meczu fazy grupowej, Flamengo pojechało do Quito z misją, aby nie przegrać, ale się nie udało. Miejscowi wygrali 3:1 i awans był mocno zagrożony, gdyż decydujący mecz w ostatniej kolejce był rozgrywany w Montevideo z Peñarolem. Rubro-Negro jechali do stolicy Urugwaju z misją, aby tylko nie przegrać, gdyż porażka oznaczała jedno: brak wyjścia z grupy. Po wyrównanym spotkaniu, gra ostatecznie zakończyła się bezbramkowym remisem, a Flamengo zajęli pierwsze miejsce w grupie z dorobkiem 10 punktów, chociaż LDU Quito i Peñarol zgromadzili taką samą ilość oczek, to podopieczni trenera Abela Bragi mieli lepszy bilans bramowy.
W 1/8 finału, Flamengo już prowadzone przez Jorge Jesusa, który zmienił zwolnionego Abela Bragę, spotkało się z innym ekwadorskim klubem, a mianowicie Emelec. Pierwsze spotkanie zostało rozegrane na stadionie George Capwell w Guayaquil, gdzie górą okazali się gospodarze, którzy wygrali 2:0. Mogło się wydawać, że Mengão po raz kolejny nie sprostają wielkim oczekiwaniom kibiców i znowu zawiodą. Jednak w rewanżu grając na pełnym stadionie Maracanã, dwie bramki Gabriela Barbosy sprawiły, iż Rubro-Negro odrobili straty i doprowadzili do tego, że o losach awansu decydować będzie seria rzutów karnych. Jedenastki lepiej wykorzystywali podopieczni trenera Jorge Jesusa, którzy w ten sposób awansowali do ćwierćfinału rozgrywek.
W ćwierćfinale rywalem był Internacional, a pierwsze spotkanie odbyło się w Rio de Janeiro. Oba kluby ponownie spotkały się ze sobą w Copa Libertadores po 26 latach. Wówczas w 1993 roku, bezbramkowym remisem zakończyło się spotkanie na Beira-Rio, a w rewanżu na Maracanie, Flamengo wygrało 3:1. Mając wsparcie swoich kibiców, Rubro-Negro zdołało uzyskać dobrą przewagę nad Colorado wygrywając 2:0, a obie bramki w spotkaniu zdobył Bruno Henrique. Rewanż w Porto Alegre zakończył się remisem, a Flamengo awansowało do półfinału rozgrywek po raz pierwszy od 37 lat.
W półfinale przeciwnikiem był inny zespół z Porto Alegre, a mianowicie Grêmio. Tym razem pierwsza gra została rozegrana na południu kraju i zakończyła się remisem 1:1, chociaż Flamengo było zespołem zdecydowanie lepszym. Mecz był naznaczony kilkoma kontrowersjami, z trzema bramkami Mengão unieważnionymi za pomocą VAR, co wywołało wiele skarg fanów zespołu z Rio de Janeiro, gdyż podopieczni trenera Jorge Jesusa dominowali w dużej części spotkania. W rewanżu na stadionie Maracanã, Rubro-Negro pokazali, który zespół gra najlepszą piłkę w Brazylii i rozgromili Tricolor Gaúcho aż 5:0. Podopieczni trenera Jorge Jesusa awansowali do wielkiego finału łącznym wynikiem aż 6:1.
W wielkim finale rywalem było River Plate, które w drugim półfinale okazało się lepsze od Boca Juniors. Pierwszy historyczny pojedynczy finał Copa Libertadores pierwotnie miał zostać rozegrany w Santiago, jednak z powodu zamieszek w trwających w całym Chile, Południowoamerykańska Konfederacja Piłki Nożnej (CONMEBOL) postanowiła przenieść grę do Limy.
Przez wiele lat, rubro-negros w modlitwach błagali tylko o ten moment i w końcu nadszedł. Droga do Peru zaczęła się brukować jeszcze w 2013 roku, wraz ze zmianami administracyjnymi wprowadzonymi przez poprzedniego prezydenta Eduardo Bandeirę de Mello i stała się rzeczywistością z rękami Jorge Jesusa. Pracując zaledwie przez pięć miesięcy, portugalski trener zbudował zespół, który zachwyca i miał okazję do zapisania się w annałach klubowej historii. Jednak, najpierw musiał pokonać silne i doświadczone River Plate z Marcelo Gallardo na ławce trenerskiej. Argentyński klub w ostatniej dekadzie zdobywał najwięcej tytułów na kontynencie, a w ciągu pięciu ostatnich lat, zdobył sześć międzynarodowych trofeów.
Spotkanie na stadionie Monumental lepiej zaczęli Argentyńczycy, którzy wykazali się doświadczeniem i jak doświadczony bokser wykorzystywał błędy popełniane przez pretendenta do tytułu, czyli w tym przypadku Flamengo. Jeden z wielu takich błędów został zamieniony na bramkę zdobytą przez Rafaela Borré w 15 minucie spotkania. Kolumbijski napastnik River Plate wykorzystał niezdecydowanie zawodników Rubro-Negro i strzałem z około jedenastego metra pokonał bezradnego Diego Alvesa. Trzymając się nomenklatury bokserskiej, stracona bramka okazała się jak mocny cios w szczękę, który chociaż nie powalił na deski, to mocno zamroczył Flamengo. Podopieczni trenera Jorge Jesusa zupełnie nie mogli poradzić sobie z agresywnie grającym i dobrze broniącym się rywalem. W pierwszej połowie Mengão w niczym nie przypominali zespołu, który zachwycał przez ostatnie miesiące, zawodnicy byli niedokładni i nie stworzyli żadnego zagrożenia pod bramką rywala. W przerwie spotkania portugalski szkoleniowiec musiał jakoś wpłynąć na swoich podopiecznych, gdyż Ci po zmianie stron zaczęli grać lepiej. Zaczęły pojawiać się składne akcje, było mniej błędów, a z każdą mijającą minutą zagrożenie pod bramką River było coraz większe. Argentyński zespół już nie przypominał drużyny z pierwszej połowy, zaczął popełniać błędy, których jednak nie potrafiło wykorzystać Flamengo. Najlepszą okazję do wyrównania spotkania miał najpierw Gabriel Barbosa, który po podaniu od Bruno Henrique strzelając z odległości kilku metrów trafił w rozpaczliwie interweniującego na linii bramkowej rywala, a dobitkę Éverton Ribeiro obronił brakarz. Minuty mijały, Rubro-Negro coraz bardziej naciskali, ale nie mogli przełamać szczelnej obrony rywala. Jednak zespół z Gávea już nie raz w tym sezonie pokazał, że gra do końca i gdy wydawało się, że River Plate obroni mistrzowski tytuł, to Flamengo przeprowadziło dwa nokautujące ciosy. Najpierw w 89 minucie do wyrównania doprowadził Gabriel Barbosa, który wpakował piłkę do pustej bramki po podaniu od Giorgiana De Arrascaety, a w doliczonym czasie gry wykorzystał błąd rywali i drugi raz wpisał się na listę strzelców. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie, a podopieczni Jorge Jesusa zdobyli wieczną chwałę, gdyż po 38 latach przerwy, Flamengo po raz drugi w swojej historii mogło świętować bycie najlepszym klubem w Ameryce Południowej.
- dodał: MentiX
- 23.11.2020; 07:29
- źródło: własne
- foto: własne
Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać komentarze
Brak komentarzy
- Éverton Cebolinha
- Uraz: zerwanie ścięgna Achillesa w lewej nodze.
- Powrót: Marzec 2025.
- Matías Viña
- Uraz: zerwania więzadła krzyżowego przedniego prawego kolana.
- Powrót: Kwiecień 2025.
- Pedro
- Uraz: zerwania więzadła krzyżowego przedniego lewego kolana.
- Powrót: Maj 2025.