Flamengo.com.pl

Kolejny rozdział otwartego konfliktu Flamengo i Brazylijskiej Konfederacji Piłki Nożnej (CBF), z rozbieżnymi argumentami obu stron, który postawił klub na kursie kolizyjnym ze swoim głównym graczem.

W ten sposób można zdefiniować epizod nieobecności Gabigola w Kurytybie na meczu z Coxą w Copa do Brasil, nawet po rekomendacji Flamengo. Oprócz napastnika, także szef wydziału medycznego, Márcio Tanure, był związany z trzema stronami zaangażowanymi w spór, który sprawił, że wszyscy byli niezadowoleni i przyjęli własne racje.

Odcinek zaczyna się od dwutygodniowej mini retrospekcji, kiedy Gabriel nie zagrał z Palmeiras w pierwszej kolejce Brasileirão. Jako przyczynę nieobecności wskazywany był problem żołądkowy, a także dyskomfort mięśniowy. Napastnik został pominięty w dwóch sesjach treningowych po meczu z Vélez, a ryzyko zaostrzenia problemu w przeddzień prezentacji przed Seleção było równoważone samozadowoleniem Flamengo.

Z powodu nawrotu problemu, klub z kolei zażądał diagnozy z własnego oddziału medycznego, w komunikacie przekazanym Gabigolowi jeszcze przed oświadczeniem CBF, informującym, że badanie wykazało obrzęk. W tym czasie napastnik rozmawiał już z zarządem i trenerem Rogério Cenim, aby wyjaśnić sytuację i chęć pozostania w São Paulo na leczenie.

Zalecenie Rubro-Negro było stanowcze - Gabigol był oczekiwany w Kurytybie do oceny przez lekarzy klubu. Stanowisko, które stało się jeszcze bardziej zaognione po rozpoznaniu CBF. Nie od dziś pojawiają się nagłe różnice między szefem wydziału medycznego Flamengo, Márcio Tanure, a lekarzem kadry narodowej Rodrigo Lasmarem. A ujawnienie obrzęku podziałała jak nafta w ognisku w Ninho do Urubu.

Flamengo był już zmartwiony kolejną kontuzją Rodrigo Caio podczas gry dla Seleção. Istnieją doniesienia, że zalecane przez klub zabiegi profilaktyczne na kolano nie zostały wykonane i naraziły obrońcę na problem. A sprawa Gabigola wywołała sporo irytacji.

Wspierany przez opinię doktora Márcio Tanura, zarząd Mais Querido, wydał notatkę, że czeka na atakującego w Kurytybie. Harmonogram przewidywał, że Gabriel i Éverton Ribeiro odlecą tym samym lotem z São Paulo, a badanie MRI był już zaplanowane w stolicy Parany.

Gabigol z kolei zignorował zalecenie i podtrzymał decyzję o leczeniu się w São Paulo, czekając na rozpoczęcie przygotowań do Copa América w najbliższy piątek. Napastnik udostępnił się do przeprowadzenia prywatnego badania w São Paulo, aby wysłać wyniki do Flamengo, co nie było dla jednak dla klubu wystarczające.

Wiadomość, że Gabriel nie jedzie do Kurytyby, została opublikowana przez "GE" w czwartek rano. Niedługo potem przedstawiciele zarządu wydali oświadczenie, w którym twierdzą, że wydział medyczny Flamengo zgodził się z diagnozą CBF, która zawetowała sportowca w meczu z Coritibą. Z informacji po stronie zawodnika wynika, że kontakt był bezpośrednio z Márcio Tanure, w wersji, której Rubro-Negro nie jest świadomy.

Wtedy kłótnia stała się publiczna, a Flamengo potwierdził, że czekają na Gabriela w Kurytybie. Na ten moment zamieszanie urosło do większych rozmiarów, a wszystkie zaangażowane strony są bardzo wściekłe. Klub traktuje decyzję jako niesubordynację sportowca, który z kolei czuje się wyeksponowany i trzyma się raportu CBF. Przedstawiciele zarządu, którzy byli w Rio de Janeiro, podjęli działania i uczestniczyli w dyskusjach przez cały czwartek, aby omówić środki i kary wobec zawodnika.

Wraz z rozpoczęciem przygotowań do Copa América w ten piątek, Gabriel powróci do Flamengo dopiero po zakończeniu udziału Brazylii w turnieju, któego finał zaplanowano na 10 lipca. Do tego czasu jednak temat pozostaje gorący za kulisami, a głównodowodzący pragną chwilowo ukarać zawodnika z numerem 9.